czwartek, 11 grudnia 2008

Próżność. To mój ulubiony grzech

Keanu Reeves. Al Pacino. Charlize Theron. Świetny klimat. Niezła fabuła. Miodzio.

Boski Kevin wygrywa wszystkie sprawy. Jest tak rewelacyjny, że pewnie byłby w stanie z krzesła elektrycznego wyciągnąć (jeszcze żywego) skazańca, i to wszystko zgodnie z prawem. Idzie po trupach, duma go rozpiera, próżność w nim tańczy.

A jego tatuś… przygląda mu się. I podoba mu się to, co widzi :)

I pomimo tego, że jakimś zbiegiem okoliczności boski Kevin zrozumiał, że dążenie po trupach do celu jest beee i robić tak nie należy, i tak jest łatwo dostępnym kąskiem dla swojego tatusia, który przyjmuje różne formy, np. dziennikarza Larry’ego proszącego młodzieńca o wywiad w końcowej scenie filmu. A on? Zgadza się, jakże by inaczej. Dla sławy, by zaspokoić swoją próżność. No bo nie oszukujmy się, jaka część populacji ludzkiej nie jest próżna? Diabeł naprawdę ma w czym wybierać…

Miejsce zasłyszenia: (trzeci czy czwarty raz) duży pokój, moje mieszkanie
Czas zasłyszenia: dzisiejsza noc

Brak komentarzy: