piątek, 5 grudnia 2008

Człowiek musi pierdzieć, żeby żyć

Oprócz pierwszego męża, mam również pierwszą córkę, która przechodzi fascynację ludzkim ciałem (i zwierzętami, ale to akurat nieistotne w tym momencie). W każdym razie, aby ułatwić jej zdobywanie wiedzy w tym zakresie, wspólnie oglądamy "Było sobie życie".

Po każdorazowym, gremialnym wyśpiewaniu "La vie, la vie, la vie, la vie…" i po usłyszeniu kilku pierwszych zdań bajki (czasem tylko słów), pada lawina pytań. A my, jak to cierpliwi rodzice, na każde z nich odpowiadamy.

Nie każda rozmowa jednak przebywa bez zakłóceń i nie pozostawia śladów w psychice dziecka. Jakież było zdziwienie dziewczęcia, gdy dowiedziało się, że królewny, księżniczki i inne "cudowne" tego typu stworzenia (zawsze przecież kulturalne, eleganckie i skromne) również doznają przyziemnych, codziennych efektów fizjologii ludzkiej… No bo
człowiek musi pierdzieć, żeby żyć… Czyż nie?

Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie
Czas zasłyszenia: dwa-trzy dni temu, wieczorem

Brak komentarzy: