wtorek, 11 sierpnia 2009

Let's play pretend

Maska z uśmiechem, maska z uprzejmością, maska z radością, maska ze szczęściem, maska z zadowoleniem, maska z obojętnością… Maska wrzeszcząca, maska irytująca, maska ugodowa.


Na różne okazje, pory roku i dnia. Różne nastroje i towarzystwo. Na każdy moment. Dla każdego.


Jestem w tym mistrzynią. Nie udzielam korepetycji. To moje.



I tak całe życie…?


Miejsce zasłyszenia: zapewne samochód... cholera wie

Czas zasłyszenia: kilka lat temu

piątek, 31 lipca 2009

Królowa Lodu, czy Królowa Loda?

O czym marzą faceci? Dwie laski w kisielu (z kisielem?) albo chociaż pod prysznicem. Koniecznie z kamerką i/lub aparatem. Albo jedna panienka, ale w odpowiedniej pozycji i adekwatnym stroju.


Fajne filmiki z mało rozbudowaną fabułą, niekoniecznie pokazujące wyścigi samochodów. Brunetki, blondynki, rude… Dylematy, dylematy… Od najmłodszych lat.


„- Tato, jak się powinno pisać: Królowa Lodu, czy Królowa Loda?

- To zależy, synu, czy chcesz, żeby była postacią negatywną, czy pozytywną ...”


Ale żeby nie było, że jestem okrutna czy niesprawiedliwa. Bywają i tacy, dla których kształtny cyc czy pozbycie się nadmiaru płynów nie jest szczytem marzeń…


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: początek kwietnia br.

sobota, 25 lipca 2009

Życie jak w Madrycie

Wstajesz rano, jesz śniadanie, zbierasz się leniwie do pracy… Przychodzisz do biura na ok. 9, może 9:30… No i czas na śniadanie nr 2. I koniecznie pogaduchy ze współpracownikami. Chwilkę popracujesz, no ale już o 14 czas na siestę. Ale taką bez drzemki, taką z dużą ilością jedzenia, znajomych, odrobiną piwa i sangrii… A potem powrót do biura. Ale już z luzem, bo przecież niedługo będzie koniec pracy…


Szybki powrót do domu, zmiana ciuchów i… Fruuuu! Na miasto. Do knajpy. No bo przecież trzeba mieć życie towarzyskie, a nie wciąż tylko praca i praca…


No i nie zapomnij o pysznym jedzeniu. Tłustym potwornie, ale też lekkim; co kto woli. Mnóstwo świeżych owoców, ogrom sałatek, pełno mięsa i owoców morza... I piękne budynki, klimatyczne ulice, zadbane parki (wszystko zauważane pewnie jedynie przez nie-tambylców)...


I tak w kółko, i tak wciąż… Luz blues, wieczne lenistwo… Ech… życie jak w Madrycie.


Miejsce zasłyszenia: Madryt

Czas zasłyszenia: pierwsza połowa marca tego roku

sobota, 18 lipca 2009

Był jedyny, niepowtarzalny

Życie artystyczne, wyciąganie brudów, dziwactw i domysłów vs życie prywatne, spokój, dystans i uszanowanie człowieka.


Niech taki palant (jeden z drugim) stworzy to, co on stworzył, przejdzie to, co on przeszedł i zachowa przy tym szeroko i ogólnie rozumianą normalność. Życzę powodzenia i czekam na zgłoszenia takich egzemplarzy (ale pośpiesz się, bo nie mam zamiaru żyć 113 lat).


Swojego zdania nie zmienię: jakkolwiek na niego nie spojrzeć, był jedyny, niepowtarzalny




Miejsce zasłyszenia: praca

Czas zasłyszenia: poranek 26.06.2009

poniedziałek, 13 lipca 2009

Nie mam czasu

Ostrzegam: jeden z najbardziej rozpierdolonych wpisów. Niemalże tak jak ten spocony gościu, który znalazł czas na podanie mi krewet.


- Tak, obsługujemy również na tarasie, ale jeśli będę miał czas.

- Nie, dzisiaj nie dostaniecie faktury, nie mam czasu.

- Nie ma dzisiaj barmana, a ja nie mam czasu, żeby zrobić drinki.

- Zaraz do Państwa podejdę, jak znajdę czas.

- Wezmę te tablice, bo jeszcze jacyś klienci przyjdą.

- Dzięki!


Więcej takich kelnerów chceM!


Miejsce zasłyszenia: Targ Rybny, Gdańsk

Czas zasłyszenia: miniony piątek wieczorową porą

sobota, 4 lipca 2009

Time is on my side

Jeden z lepszych filmów, jaki widziałam. I jedno z bardziej spieprzonych tłumaczeń tytułu, jakie znam. Takie dwa w jednym.


Z zajebistym motywem przewodnim. Gdy skończysz oglądać, jeszcze miesiącami łazisz jak główny bohater (i nie jest nim Denzel Washington, ups!), kiwasz głową i drzesz się naśladując Jaggera…


Swoją drogą, piosenka całkiem optymistyczna. Chyba sobie dzisiaj trochę powyję. W końcu w moim wieku trzeba już szukać pozytywów w czasie ;)



A tutaj wersja pełna; miodzio:




Miejsce zasłyszenia: mieszkanie moich rodziców

Czas zasłyszenia: jakieś... 8-9 lat temu

wtorek, 30 czerwca 2009

Zimna, piaskowa baba

Ile warstw ma człowiek? Tak jak Shrek – wiele? Odzież wierzchnia, odzież koszulowo-bluzkowo-swetrowa, bielizna… No i coś tam dalej, zwane wnętrzem…


Tam też sporo tego syfu jest. (Dlaczego napisałam: syfu?) Ciekawa sprawa, bo im więcej tego jest w środku, tym mniej widać na zewnątrz… Albo odwrotnie, nie pamiętam :P


I taka zimna, piaskowa baba, może okazać się ciepłym, czułym i wrażliwym stworem. Tylko komu chce się dokopywać do tego, przedzierać się przez wierzchnie bzdury? Chyba jedynie desperatom, albo bardzo wytrwałym… Może tym, co się nudzi, albo mają przeczucie…? Tak czy inaczej: podziwiam. I chyba nawet jestem wdzięczna…


Miejsce zasłyszenia: samochód

Czas zasłyszenia: prawie miesiąc temu

niedziela, 28 czerwca 2009

Jeśli ktoś przestaje kochać - nigdy nie kochał

Ponoć istnieje miłość do grobowej deski. Niby są tacy, którzy czegoś takiego doświadczyli. Albo tacy, którzy wmawiają sobie i innym, że tak właśnie jest.


No i sama miłość. To górnolotne, wiecznie oczekiwane i upragnione uczucie. A może tylko odpowiedni zestaw chemii? Czy ktoś w ogóle zbadał, czym jest miłość (i czy w ogóle istnieje)? A jeśli już się wedrze (bezczelna), to dlaczego potem cichaczem (lub z wielkim krzykiem) odchodzi…? A może ona nie odchodzi, bo jej w ogóle nie było? Przecież jeśli ktoś przestaje kochać - nigdy nie kochał


Ponoć istnieje miłość do grobowej deski. Pytanie tylko: na ile przed tą deską narodziła się miłość…


Miejsce zasłyszenia: Antoninek

Czas zasłyszenia: ok. 5 lat temu

wtorek, 23 czerwca 2009

Może śmierć Cię goniła?

Jestem mistrzynią w przeżywaniu różnego rodzaju déjà vu, proroczych snów i kontaktów (lub czegoś, co te kontakty przypomina) ze zmarłymi (i wszelkich innych schiz :P).


Dzisiaj, wracając do domu, niemalże całą drogę jechała za mną kobieta w Lanosie, na czarnych blachach. Dawała radę jechać za mną! :) Wciąż mnie doganiała. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że kobieta wyglądała jak moja zmarła ciotka… Naprawdę, klon albo co najmniej sobowtór. Rewelacyjne wrażenie.


Może śmierć Cię goniła?” Może…



Miejsce zasłyszenia: moje mieszkanie, duży pokój

Czas zasłyszenia: niecałe 30 minut temu

sobota, 20 czerwca 2009

Mam być wdzięczna? Za co pytam się

Zdrowie, uroda, praca, rodzina, dom, ciepłe łóżko… Wszystko jest na swoim miejscu, prawda? Nic tylko siedzieć i uśmiechać się. Szczerzyć zęby (nawet krzywe). Wciąż, bez przerwy, bo przecież nie ma powodów do smutków. Wszystko jest idealne, obrazek jest niemalże święty…


Dlaczego więc szukasz więcej i więcej? Dlaczego nie potrafisz być wdzięczny za to, co masz? W dupach się poprzewracało, tak? (a chu…!)


Jak sprawić, żeby serce rozum posłuchało? I przestało marudzić, przestało chcieć, przestało się odzywać…? Znowu przychodzi mi na myśl permanentna niemożność odczuwania szczęścia. Okrutna jestem, kiedyś mnie za to ukarzą.




Miejsce zasłyszenia: pewnie samochód...

Czas zasłyszenia: jakiś rok temu

środa, 17 czerwca 2009

Osobowość, dupa, cycki

Tradycyjne obszary zainteresowań facetów: tyłek, piersi, nogi, oczy, włosy… Oczywiście nie swoje. Normalne to i jakoś wydaje mi się również akceptowalne. Dlaczego więc niektórzy mężczyźni nie potrafią wprost przyznać, że pierwszą rzeczą, na którą zwracają uwagę widząc kobietę, to nie jej osobowość, ale tyłeczek lub biust?


Po co ta ściema z osobowością, charakterem…? Ludzie, wiem, że jestem blondynką i wyglądam może na naiwną niewinność, ale są jednak pewne granice. Jeśli więc facet mówi mi, że pierwszą rzeczą, na jaką zwraca uwagę u kobiety, jest jej osobowość, czuję się obrażona.


Kiedy faceci nauczą się, że my naprawdę nie jesteśmy głupie…? I że takie gadanie dobre jest jedynie dla małolat…? Osobiście cenię sobie szczerość: osobowość, dupa, cycki. Ale nie w takiej kolejności, powiedzmy to sobie wprost :)


Miejsce zasłyszenia: Warszawa, Służewiec

Czas zasłyszenia: miniona sobota

czwartek, 11 czerwca 2009

I'm tired of using technology

Ten sam utworek, te same słowa. Różna muzyka, różna aranżacja. A przede wszystkim: powalająco różna interpretacja. Oto doskonały przykład tego, jak różnie na tę samą rzecz patrzy samiec i samica.


Po usłyszeniu wersji kobiecej można odnieść wrażenie, że dziewczę tęskni za bezpośrednim kontaktem, czułym spojrzeniem w oczęta, troskliwym przytuleniem… A tu dupa: tylko gg, skype, sms, e-mail…


Facet jest nieco mniej romantyczny. Wali prosto z mostu i nie sili się na grę wstępną. Czar prysł. Tym bardziej, że najpierw miałam przyjemność zapoznać się z wersją dla wrażliwców. No cóż, życie…



Przyznam Ci się, że czasem naiwnie nucę razem z nią:


Aayooh
I'm tired of using technology
I need you right in front of me


Miejsce zasłyszenia: samochód

Czas zasłyszenia: kilka tygodni temu

niedziela, 7 czerwca 2009

Nogi Ci na to pozwalają, ale wiek już chyba nie…

Piękne, zgrabne nogi. Zadbane, ponętne, atrakcyjne. Która kobieta nie chciałaby takich mieć? No i który facet nie chciałby takich oglądać? Ano są tacy, którzy nie chcieliby patrzeć na takie kończyny u kobiet w pewnym wieku…


I właśnie tu pojawia się problem: w jakim wieku nie wypada nosić miniówek? Czy zgrabna trzydziestka może sobie pozwolić na kieckę zasłaniającą jedynie jej pośladki? Czy może dopiero ryczącej czterdziestce to nie przystoi? A może jeszcze później…?


Kiedy można kobiecie wprost powiedzieć: „Nogi Ci na to pozwalają, ale wiek już chyba nie…” (swoją drogą świetna umiejętność komplementowania i obrażenia kobiety w jednym zdaniu ;) )? Wiesz, żeby ustrzec ją przed wyglądem z cyklu: z tyłu liceum, z przodu muzeum. Ja, jako bezsprzeczna kobieta (ale sobie posłodziłam ;) ), nie jestem obiektywna w tym temacie…


Miejsca zasłyszenia: przedpokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: mniej więcej rok temu (chyba więcej niż mniej)

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Specjalista ds. Miziania

Są takie chwile, że chcesz zapomnieć o świecie, zrelaksować się totalnie, uciec, oderwać się, odpłynąć. Czasem nawet nie wiesz, że tego potrzebujesz; dowiadujesz się o tym dopiero, gdy tego doświadczasz.

Czasem musisz, inaczej się udusisz :)

No i słuchasz muzyki, czytasz książkę (nawet debilne romansidło), oglądasz głupawy film, idziesz na spacer... Ale najlepszym rozwiązaniem może okazać się Specjalista ds. Miziania. Polecam! I podmawiam się o jeszcze :)

Miejsce zasłyszenia: Kielce
Czas zasłyszenia: dwa dni temu

środa, 27 maja 2009

Brzydkie słowo oznaczające coś przyjemnego

Dlaczego język polski jest tak ubogi w zakresie tak wdzięcznego tematu, jakim jest seks…? Albo mamy terminologię medyczną, albo wulgarną. A gdzie subtelne słowa? Erotyzm? Tajemniczość…? Poza „kochaniem się” nie znajduję nic innego (a i ono nie odzwierciedla każdej sytuacji).


No i potem trzeba tłumaczyć dziecku, że jest to brzydkie słowo oznaczające coś przyjemnego. Albo zastanawiać się, jak powiedzieć facetowi, żeby popieścił „tam”… W drugą stronę jest podobnie: penis, prącie, fiut??!! Masakra!


Ludzie! Dajcie mi jakieś normalne określenia! A może to jest celowy zabieg, żeby nie gadać, tylko robić? ;)


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: jakieś półtora miesiąca temu

czwartek, 21 maja 2009

Skup się na swoim blogu

O zazdrości można by pisać wiele. O tym, że facet zazdrosny jest o każdy, nawet najmniejszy gest zainteresowania nieodpowiednią osobą (albo ze strony nieodpowiedniej osoby). O tym, że na poważnie, albo w żartach (żeby ukryć zawstydzenie) pokazuje zniecierpliwienie, czasem zaniepokojenie. I że (na szczęście przeważnie jedynie w myślach) szykuje „bezjbola” na delikwenta ;)


No i nie można sobie nawet na ładne ciałka popatrzeć ;) Bo mężczyźni nie mają monopolu na to; kobiety (a na pewno ja) też lubią popatrzeć na coś pięknego.


No ale dupa, tak jak faceci, tak i babki muszą się hamować. A już na pewno po tekście: „skup się na swoim blogu”.


Ech… chciałabym się na nim skupić. Ale to nie faceci są tutaj problemem. Kobiety też nie. To taki prozaiczny chroniczny brak czasu i energii... Oby do lipca.


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: ponad miesiąc temu

piątek, 15 maja 2009

Check out my green eye

Właśnie złapałam oddech, po ładnych paru minutach zanoszenia się śmiechem. Kurcze, jak rewelacyjne pomysły mają niektórzy ludzie. Niby to proste zadanie: mają materiał, słyszą muzykę, widzą obraz, nic tylko dodać prosty tekst… Ale to nie jest takie hop siup. No ja pewnie bym nie potrafiła… (a może znowu się nie doceniam?). Cholera wie.


W każdym razie polecam wklepać w youtube’a „literal version”, a Twoim oczom ukaże się kilka naprawdę fajnych linków.


Sama nie wiem, który jest lepszy. Ten:



czy ten:



No i dół poszedł się walić.


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: dosłownie kilka chwil temu

sobota, 9 maja 2009

Je suis malade

Jakie są najlepsze sposoby na wyjście z doła? (Z takiego z rodzaju „romantiszen”.) Wyjść do knajpki, posiedzieć ze znajomymi, obejrzeć głupawą komedię… Albo… Dobić się. Sięgnąć dna i odbić się od niego.


To świetny sposób. Wszystkie nieudane, zawiedzione „miłości” można tak przetrawić. Sposób sprawdzany przez wiele durnych i szumnych lat. Wprawdzie było ryzyko utopienia się we łzach, ale lepsze to niż podcięcie sobie żył…


Ech… jak to dobrze, że „miłości” już mnie nie dotyczą.


Polecam wszystkim szukającym najgłębszego dna doła:



Miejsce zasłyszenia: kurcze, chciałabym pamiętać

Czas zasłyszenia: chyba jakieś... półtora roku temu

niedziela, 3 maja 2009

Rozpierdolona jak paczka dropsów

Nie znam osoby, która nie przechodziłaby okresu (choćby jednego małego dnia) roztrzepania, braku koordynacji i skupienia. Nie cierpię tego stanu, a ostatnio jak na złość, jestem rozpierdolona jak paczka dropsów.


Przez ostatni tydzień zdążyłam już rozwalić (no dobra, to za dużo powiedziane) samochód, zepsuć krajalnicę do chleba i tym samym mieszadło do wypiekacza, szalejąc z odkurzaczem wciągnęłam do niego przedmioty, które absolutnie nie powinny się w nim znaleźć, co chwilę coś upuszczam, gubię, zadaję pytania nie zapamiętując odpowiedzi…


Nadmiar stresu, przemęczenie, a może to początki Alzheimera? Tak czy inaczej, niech to gówno już minie.


Miejsce zasłyszenia: sorry, ale nie pamiętam...

Czas zasłyszenia: ładnych parę lat temu

sobota, 25 kwietnia 2009

Bygone

Naucz mnie metody kaczki…

Jak Ty to robisz, że po przeżyciach, które minęły i na których konsekwencji nie masz wpływu, idziesz dalej z „bygone” na ustach (czy faktycznie masz je również w głowie)?


Nie potrafię nie przeżywać spraw dziejących się wokół mnie, a już w szczególności dotyczących mnie lub moich najbliższych. A Ty to potrafisz… Jak??? A przecież nie jesteś bez uczuć, nie przechodzisz przez życie z siurem na wszystko… No więc: jak, do cholery??? Dla mnie to niemożliwe.


Może gdy zejdę na zawał (koło trzydziestki) i staniesz nad moim grobem, zdradzisz mi tę tajemnicę… Tylko że to już trochę późno będzie… Ale i tak dziękuję.


Miejsce zasłyszenia: pokój w mieszkaniu moich rodziców, ostatnio: samochód w drodze do pracy

Czas zasłyszenia: kilkanaście lat temu, czas inspiracji: miniona środa

wtorek, 21 kwietnia 2009

Powiedziałam to na głos?

Jest tyle rzeczy, które chciałoby się ludziom powiedzieć, czasem wręcz wykrzyczeć im prosto w twarz. W ich gęby, szczerzące się sztucznie i nie bezinteresownie ryje.


No ale nie można. Bo nie wypada, bo kultura, bo zależność, bo jakieś tam skrupuły i wyrzuty sumienia. „Co ludzie powiedzą?” Aż żal dupę ściska.


Pieprzone zasady. Tak strasznie przez nas znienawidzone. Tak często przez nas lekceważone, unikane, obchodzone. Przecież zasady są po to, żeby je łamać, czyż nie?


Mimo wszystko, czasem wolę zastanowić się, czy powiedziałam to na głos (i spalić się ze wstydu), aniżeli regularnie dawać się ponieść emocjom i wewnętrznym imperatywom. No kurcze, po coś mamy te mózgi…


A! I żeby nie było. Nie, to nie jest pozytywne zakończenie bajki. To po prostu realizm, może nawet obiektywizm? Na pewno dużo goryczy…


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: miniona sobota

piątek, 17 kwietnia 2009

Ona była na wewnętrznej emigracji

„Halo, proszę pani! Haloooo!”

… i dupa, kobieta odeszła. Rzadka sytuacja? Ona była na wewnętrznej emigracji, była w innym świecie.


Następnym razem, gdy smutna/zamyślona kobieta nie zareaguje na Twoje słowa, spojrzenia, gesty, nie skreślaj jej, nie oceniaj jej negatywnie tylko dlatego, że Cię nie zauważa. Może masz mało do zaoferowania, albo ona ma bogaty wewnętrzny świat. Takich ludzi należy cenić, ja cenię na pewno.


I pamiętaj, że zamyślona nie zawsze oznacza smutna (i odwrotnie, naturalnie, też). Wewnętrzna emigracja naprawdę bywa bogata. Sprawdź, naprawdę wiele możesz się nauczyć. Jeśli tylko Cię wpuści. Ale wierz mi, warto spróbować.


Miejsce zasłyszenia: knajpka w Poznaniu

Czas zasłyszenia: początek tego roku

środa, 15 kwietnia 2009

Internet pełen jest kobiet

Gdzie najlepiej spotkać osobę, z którą można bez skrępowania porozmawiać, spotkać się, umówić się na randkę albo czysty seks? Gdzie w zabieganym świecie (wiem, oklepane wyrażenie, ale niestety prawdziwe) można znaleźć znajomych, czy nawet przyjaźń albo miłość? (To w ogóle możliwe?)


Odpowiedź jest oczywista. Świat przeniósł się w inny wymiar. Bardziej anonimowy (?), paradoksalnie – bezpośredni, często bezczelny i samolubny.


Dlaczego ludzie są tak prostaccy i myślą, że są bezkarni? I fiutami atakują z każdego zakamarka (no dobra, dupami też). Otwarcie lub za zasłoną zrozumienia i troski. Ale to działa! W końcu Internet pełen jest kobiet, są duże szanse, że jeśli nie pierwsza czy druga, to piąta albo dziesiąta da się namówić i złapać na czułe, puste słówka. I spaniele oczy. One są na topie, bardzo skuteczne.


Tak, jestem jedną z kobiet w Internecie. Ale nie jedyną. Wara ode mnie.


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: wczorajszy wieczór

niedziela, 12 kwietnia 2009

Świąteczny tryb skrzyni biegów

Świąteczny czas… Wszyscy są spokojni, radośni, pokojowo i optymistycznie nastawieni do świata… (ta…) Rozleniwieni, czasem też zachlani (zapewne z okazji świątecznego zamartwiania się, a potem wielkiej radości). To takie polskie.


I wyjeżdża taki jeden z drugim, oderwany od rzeczywistości, włącza świąteczny tryb skrzyni biegów i udaje, że potrafi prowadzić. Pieprzony zawalidroga, niedzielny kierowca. Gdyby chociaż popisywał się swoją głupotą na jakimś zadupiu, gdzie jeżdżą trzy samochody na godzinę… Ale nie! On pojedzie do wielkiego miasta, ubierze się w niedzielne ciuchy i zabierze swoją rodzinę… Dzieci też. Najmniejsze. Przecież jak ginąć, to wszyscy razem. Nie pozostawi się smutków po sobie.


To taki mój świąteczny wkurw. Jeden z wielu.


Miejsce zasłyszenia: samochód

Czas zasłyszenia: dzisiejsze popołudnie

piątek, 10 kwietnia 2009

Kiełbasa z dymem na wodzie

Są pewne sytuacje, w których debilizm jest czymś naprawdę pozytywnym. Tak bardzo pozytywnym, że aż optymistycznym, wręcz zajebistym (piszę odważnie to słowo, bo ponoć nie jest ono uważane za wulgaryzm).


Do wspomnianych pewnych sytuacji należy również dorosnąć, aby zrozumieć poziom ich debilizmu, do wdrożenia którego potrzeba nie lada inteligencji. W każdym razie cieszę się, że dane mi było dojść do tych filmików po… iluś tam latach. Teraz podobają mi się inaczej, z pewnością bardziej, niż wtedy, gdy byłam dzieckiem i oglądałam je z rodzicami (zastanawiając się, dlaczego ojciec pokłada się ze śmiechu).


Są boscy! (Prawie tak jak Ty ;P)



Miejsce zasłyszenia: praca

Czas zasłyszenia: dzisiaj, koło południa

niedziela, 5 kwietnia 2009

Naszymi gwiazdami, jak w każdej edycji, interesują się media

Niedzielny wieczór. Mnóstwo interesujących, fascynujących wręcz programów w TV. Tutaj tańczą, tam śpiewają, gdzie indziej się zabijają. Ciężki wybór. Tłumy widzów. Co za emocje!


Ale niewiele stacji telewizyjnych może szczycić się dziewiątą już edycją programu. I stwierdzeniem, że „naszymi gwiazdami, jak w każdej edycji, interesują się media”.


No i tak już od jakiegoś czasu zastanawiam się, ile osób, poza wspomnianymi mediami, interesuje się tymi gwiazdami… Bo albo jakaś niedzisiejsza jestem (może oglądam za mało seriali albo prognoz pogody o 7:00 rano?), albo… gwiazdy im się skończyły i biorą tych, co się nawiną. W każdym razie może co trzecie nazwisko wśród tych gwiazd coś mi mówi. A prowadzącym program nie pozostaje nic innego niż wmawianie nam, przeskakiwaczom programów, że są zajebiści i powinniśmy pozostać z nimi.


Niestety, za bardzo szanuję swój czas, a przede wszystkim taniec, aby oglądać taką profanację.


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: ok. 5 minut temu