środa, 27 maja 2009

Brzydkie słowo oznaczające coś przyjemnego

Dlaczego język polski jest tak ubogi w zakresie tak wdzięcznego tematu, jakim jest seks…? Albo mamy terminologię medyczną, albo wulgarną. A gdzie subtelne słowa? Erotyzm? Tajemniczość…? Poza „kochaniem się” nie znajduję nic innego (a i ono nie odzwierciedla każdej sytuacji).


No i potem trzeba tłumaczyć dziecku, że jest to brzydkie słowo oznaczające coś przyjemnego. Albo zastanawiać się, jak powiedzieć facetowi, żeby popieścił „tam”… W drugą stronę jest podobnie: penis, prącie, fiut??!! Masakra!


Ludzie! Dajcie mi jakieś normalne określenia! A może to jest celowy zabieg, żeby nie gadać, tylko robić? ;)


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: jakieś półtora miesiąca temu

czwartek, 21 maja 2009

Skup się na swoim blogu

O zazdrości można by pisać wiele. O tym, że facet zazdrosny jest o każdy, nawet najmniejszy gest zainteresowania nieodpowiednią osobą (albo ze strony nieodpowiedniej osoby). O tym, że na poważnie, albo w żartach (żeby ukryć zawstydzenie) pokazuje zniecierpliwienie, czasem zaniepokojenie. I że (na szczęście przeważnie jedynie w myślach) szykuje „bezjbola” na delikwenta ;)


No i nie można sobie nawet na ładne ciałka popatrzeć ;) Bo mężczyźni nie mają monopolu na to; kobiety (a na pewno ja) też lubią popatrzeć na coś pięknego.


No ale dupa, tak jak faceci, tak i babki muszą się hamować. A już na pewno po tekście: „skup się na swoim blogu”.


Ech… chciałabym się na nim skupić. Ale to nie faceci są tutaj problemem. Kobiety też nie. To taki prozaiczny chroniczny brak czasu i energii... Oby do lipca.


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: ponad miesiąc temu

piątek, 15 maja 2009

Check out my green eye

Właśnie złapałam oddech, po ładnych paru minutach zanoszenia się śmiechem. Kurcze, jak rewelacyjne pomysły mają niektórzy ludzie. Niby to proste zadanie: mają materiał, słyszą muzykę, widzą obraz, nic tylko dodać prosty tekst… Ale to nie jest takie hop siup. No ja pewnie bym nie potrafiła… (a może znowu się nie doceniam?). Cholera wie.


W każdym razie polecam wklepać w youtube’a „literal version”, a Twoim oczom ukaże się kilka naprawdę fajnych linków.


Sama nie wiem, który jest lepszy. Ten:



czy ten:



No i dół poszedł się walić.


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: dosłownie kilka chwil temu

sobota, 9 maja 2009

Je suis malade

Jakie są najlepsze sposoby na wyjście z doła? (Z takiego z rodzaju „romantiszen”.) Wyjść do knajpki, posiedzieć ze znajomymi, obejrzeć głupawą komedię… Albo… Dobić się. Sięgnąć dna i odbić się od niego.


To świetny sposób. Wszystkie nieudane, zawiedzione „miłości” można tak przetrawić. Sposób sprawdzany przez wiele durnych i szumnych lat. Wprawdzie było ryzyko utopienia się we łzach, ale lepsze to niż podcięcie sobie żył…


Ech… jak to dobrze, że „miłości” już mnie nie dotyczą.


Polecam wszystkim szukającym najgłębszego dna doła:



Miejsce zasłyszenia: kurcze, chciałabym pamiętać

Czas zasłyszenia: chyba jakieś... półtora roku temu

niedziela, 3 maja 2009

Rozpierdolona jak paczka dropsów

Nie znam osoby, która nie przechodziłaby okresu (choćby jednego małego dnia) roztrzepania, braku koordynacji i skupienia. Nie cierpię tego stanu, a ostatnio jak na złość, jestem rozpierdolona jak paczka dropsów.


Przez ostatni tydzień zdążyłam już rozwalić (no dobra, to za dużo powiedziane) samochód, zepsuć krajalnicę do chleba i tym samym mieszadło do wypiekacza, szalejąc z odkurzaczem wciągnęłam do niego przedmioty, które absolutnie nie powinny się w nim znaleźć, co chwilę coś upuszczam, gubię, zadaję pytania nie zapamiętując odpowiedzi…


Nadmiar stresu, przemęczenie, a może to początki Alzheimera? Tak czy inaczej, niech to gówno już minie.


Miejsce zasłyszenia: sorry, ale nie pamiętam...

Czas zasłyszenia: ładnych parę lat temu