sobota, 25 kwietnia 2009

Bygone

Naucz mnie metody kaczki…

Jak Ty to robisz, że po przeżyciach, które minęły i na których konsekwencji nie masz wpływu, idziesz dalej z „bygone” na ustach (czy faktycznie masz je również w głowie)?


Nie potrafię nie przeżywać spraw dziejących się wokół mnie, a już w szczególności dotyczących mnie lub moich najbliższych. A Ty to potrafisz… Jak??? A przecież nie jesteś bez uczuć, nie przechodzisz przez życie z siurem na wszystko… No więc: jak, do cholery??? Dla mnie to niemożliwe.


Może gdy zejdę na zawał (koło trzydziestki) i staniesz nad moim grobem, zdradzisz mi tę tajemnicę… Tylko że to już trochę późno będzie… Ale i tak dziękuję.


Miejsce zasłyszenia: pokój w mieszkaniu moich rodziców, ostatnio: samochód w drodze do pracy

Czas zasłyszenia: kilkanaście lat temu, czas inspiracji: miniona środa

wtorek, 21 kwietnia 2009

Powiedziałam to na głos?

Jest tyle rzeczy, które chciałoby się ludziom powiedzieć, czasem wręcz wykrzyczeć im prosto w twarz. W ich gęby, szczerzące się sztucznie i nie bezinteresownie ryje.


No ale nie można. Bo nie wypada, bo kultura, bo zależność, bo jakieś tam skrupuły i wyrzuty sumienia. „Co ludzie powiedzą?” Aż żal dupę ściska.


Pieprzone zasady. Tak strasznie przez nas znienawidzone. Tak często przez nas lekceważone, unikane, obchodzone. Przecież zasady są po to, żeby je łamać, czyż nie?


Mimo wszystko, czasem wolę zastanowić się, czy powiedziałam to na głos (i spalić się ze wstydu), aniżeli regularnie dawać się ponieść emocjom i wewnętrznym imperatywom. No kurcze, po coś mamy te mózgi…


A! I żeby nie było. Nie, to nie jest pozytywne zakończenie bajki. To po prostu realizm, może nawet obiektywizm? Na pewno dużo goryczy…


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: miniona sobota

piątek, 17 kwietnia 2009

Ona była na wewnętrznej emigracji

„Halo, proszę pani! Haloooo!”

… i dupa, kobieta odeszła. Rzadka sytuacja? Ona była na wewnętrznej emigracji, była w innym świecie.


Następnym razem, gdy smutna/zamyślona kobieta nie zareaguje na Twoje słowa, spojrzenia, gesty, nie skreślaj jej, nie oceniaj jej negatywnie tylko dlatego, że Cię nie zauważa. Może masz mało do zaoferowania, albo ona ma bogaty wewnętrzny świat. Takich ludzi należy cenić, ja cenię na pewno.


I pamiętaj, że zamyślona nie zawsze oznacza smutna (i odwrotnie, naturalnie, też). Wewnętrzna emigracja naprawdę bywa bogata. Sprawdź, naprawdę wiele możesz się nauczyć. Jeśli tylko Cię wpuści. Ale wierz mi, warto spróbować.


Miejsce zasłyszenia: knajpka w Poznaniu

Czas zasłyszenia: początek tego roku

środa, 15 kwietnia 2009

Internet pełen jest kobiet

Gdzie najlepiej spotkać osobę, z którą można bez skrępowania porozmawiać, spotkać się, umówić się na randkę albo czysty seks? Gdzie w zabieganym świecie (wiem, oklepane wyrażenie, ale niestety prawdziwe) można znaleźć znajomych, czy nawet przyjaźń albo miłość? (To w ogóle możliwe?)


Odpowiedź jest oczywista. Świat przeniósł się w inny wymiar. Bardziej anonimowy (?), paradoksalnie – bezpośredni, często bezczelny i samolubny.


Dlaczego ludzie są tak prostaccy i myślą, że są bezkarni? I fiutami atakują z każdego zakamarka (no dobra, dupami też). Otwarcie lub za zasłoną zrozumienia i troski. Ale to działa! W końcu Internet pełen jest kobiet, są duże szanse, że jeśli nie pierwsza czy druga, to piąta albo dziesiąta da się namówić i złapać na czułe, puste słówka. I spaniele oczy. One są na topie, bardzo skuteczne.


Tak, jestem jedną z kobiet w Internecie. Ale nie jedyną. Wara ode mnie.


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: wczorajszy wieczór

niedziela, 12 kwietnia 2009

Świąteczny tryb skrzyni biegów

Świąteczny czas… Wszyscy są spokojni, radośni, pokojowo i optymistycznie nastawieni do świata… (ta…) Rozleniwieni, czasem też zachlani (zapewne z okazji świątecznego zamartwiania się, a potem wielkiej radości). To takie polskie.


I wyjeżdża taki jeden z drugim, oderwany od rzeczywistości, włącza świąteczny tryb skrzyni biegów i udaje, że potrafi prowadzić. Pieprzony zawalidroga, niedzielny kierowca. Gdyby chociaż popisywał się swoją głupotą na jakimś zadupiu, gdzie jeżdżą trzy samochody na godzinę… Ale nie! On pojedzie do wielkiego miasta, ubierze się w niedzielne ciuchy i zabierze swoją rodzinę… Dzieci też. Najmniejsze. Przecież jak ginąć, to wszyscy razem. Nie pozostawi się smutków po sobie.


To taki mój świąteczny wkurw. Jeden z wielu.


Miejsce zasłyszenia: samochód

Czas zasłyszenia: dzisiejsze popołudnie

piątek, 10 kwietnia 2009

Kiełbasa z dymem na wodzie

Są pewne sytuacje, w których debilizm jest czymś naprawdę pozytywnym. Tak bardzo pozytywnym, że aż optymistycznym, wręcz zajebistym (piszę odważnie to słowo, bo ponoć nie jest ono uważane za wulgaryzm).


Do wspomnianych pewnych sytuacji należy również dorosnąć, aby zrozumieć poziom ich debilizmu, do wdrożenia którego potrzeba nie lada inteligencji. W każdym razie cieszę się, że dane mi było dojść do tych filmików po… iluś tam latach. Teraz podobają mi się inaczej, z pewnością bardziej, niż wtedy, gdy byłam dzieckiem i oglądałam je z rodzicami (zastanawiając się, dlaczego ojciec pokłada się ze śmiechu).


Są boscy! (Prawie tak jak Ty ;P)



Miejsce zasłyszenia: praca

Czas zasłyszenia: dzisiaj, koło południa

niedziela, 5 kwietnia 2009

Naszymi gwiazdami, jak w każdej edycji, interesują się media

Niedzielny wieczór. Mnóstwo interesujących, fascynujących wręcz programów w TV. Tutaj tańczą, tam śpiewają, gdzie indziej się zabijają. Ciężki wybór. Tłumy widzów. Co za emocje!


Ale niewiele stacji telewizyjnych może szczycić się dziewiątą już edycją programu. I stwierdzeniem, że „naszymi gwiazdami, jak w każdej edycji, interesują się media”.


No i tak już od jakiegoś czasu zastanawiam się, ile osób, poza wspomnianymi mediami, interesuje się tymi gwiazdami… Bo albo jakaś niedzisiejsza jestem (może oglądam za mało seriali albo prognoz pogody o 7:00 rano?), albo… gwiazdy im się skończyły i biorą tych, co się nawiną. W każdym razie może co trzecie nazwisko wśród tych gwiazd coś mi mówi. A prowadzącym program nie pozostaje nic innego niż wmawianie nam, przeskakiwaczom programów, że są zajebiści i powinniśmy pozostać z nimi.


Niestety, za bardzo szanuję swój czas, a przede wszystkim taniec, aby oglądać taką profanację.


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: ok. 5 minut temu

sobota, 4 kwietnia 2009

Straszny z Ciebie filister

Jaki jest „prawdziwy” facet? Taki wiesz, typowy miejski maczo, twardy, pełen obojętności, który chce, aby panienki za nim latały i piszczały na jego widok. Co jest najważniejsze dla takiego pustaka? Czy liczy się dla niego coś więcej oprócz dup, cycków i samochodów, dzięki którym może kolekcjonować dupy i cycki?


No i jego ambitne życie wśród innych mieszczuchów, którzy żyją tak samo monotonnie i nudno każdego dnia… Żyć, nie umierać!


I znowu kochana „Bones” ze stoickim spokojem strzeliła do swojego partnera: „Straszny z Ciebie filister.”. Ale ona przesadziła, gościu zły nie jest. A już na pewno nie jest najgorszy. On nie jest prostakiem, on nim jedynie bywa. I na pewno nie jest nudziarzem. Ale czy jest ograniczony...? Myślę, że na świecie łazi znacznie więcej większych (jakościowo, nie gabarytowo) dupków niż on. Na szczęście jakoś nie miałam zbyt wiele okazji, żeby doświadczyć tego na swojej skórze. I oby tak dalej!


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: miniona niedziela