Włanczam światło, czekam półtorej miesiąca, noszę dziecko na ręcach, jestem ciekawsza jak ona, a do tego bardziej mądrzejsza i następną razą, gdy pójdę do fryzjera, zmienię kolor włosów, aby wziąść przykład z fryzury tej gwiazdy…
To tylko część dziwolągów językowych (rzekłabym – esencja), którymi raczy nas otoczenie. Powiedz mi, jak takie gówno może przejść przez gardło ludzi, którzy niekoniecznie należą do grona niedoedukowanych i/lub ignorantów komunikacyjnych… Bo mój rozum tego nie obejmuje…
I wiesz, boję się okropnie (w sumie to czekam z przerażeniem na ten moment), że te cudactwa (a przynajmniej ich część) zostaną zaakceptowane jako dopuszczalne formy językowe. Rozumiem, że żywy język ewoluuje, ale na litość, wszystko ma swoje granice.
Miejsce zasłyszenia: salon fryzjerski
Czas zasłyszenia: jakieś pół roku temu
1 komentarz:
moim zdaniem szczyt to:
- najprzód
- najsampierw
(nie wiem, czy dobrze zapisalem)
Prześlij komentarz