czwartek, 5 lutego 2009

What the fuck?!

Bycie aktorem to trudna rola. Tyle rozmaitych, często skomplikowanych i niełatwych do zapamiętania kwestii trzeba się nauczyć. I praca nierzadko bywa w ciężkich, nawet ekstremalnych warunkach. No i otoczenie, w którym się pracuje. Ta presja gwiazd, żeby wypaść jak najlepiej, żeby dobrze odegrać rolę, bo w przeciwnym razie nie dostanie się tych (marnych) pieniędzy w ramach zadośćuczynienia, tzn. wynagrodzenia.


Takim potwornie trudnym zadaniem odegrania koszmarnie skomplikowanej, złożonej i ekstremalnie ciężkiej do zapamiętania roli został obarczony w 2008 roku John Malkovich. Naprawdę, jestem pełna podziwu dla jego pamięci. Nie wiem, czy ktokolwiek inny podołałby temu wyzwaniu i dałby radę odegrać tę wymagającą rolę.


Dobra, a teraz szczerze, na serio (da się? ;) ). Czy ktokolwiek inny, w tak cudowny i zajebiście wciągający sposób, umiałby w każdej granej przez siebie scenie wrzeszczeć: "What the fuck?!" lub inne "fuckowe" wariacje? Uważasz, że to takie proste? No to proszę, mądralo, zagraj to:



Ja wymiękam ;)


Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie

Czas zasłyszenia: początek tego roku

Brak komentarzy: