Kochana praco,
dziękuję Ci, że jesteś, że dzięki Tobie mam pieniążki na życie, na moje zachciewajki - głównie mniejsze, bo na większe (jeszcze) mnie nie stać – że dajesz mi możliwość spełnienia się nie tylko w roli kury domowej, ale również kobiety pracującej.
Dziękuję Ci, że pozwalasz mi poznać tyyyyle osób, z którymi mam do czynienia na co dzień (w ten czy inny sposób). No i że mogę kupować sobie dużo ciuszków, kosmetyków, że mogę latać do kosmetyczki, na manicure i pedicure…
W sumie szkoda, że nie mogę po prostu leżeć i pachnieć, ale pieniążki, które mi dajesz, rekompensują wszelkie moje straty (głównie moralne).
Mam jednak prośbę… Mogę? Nie mów tak brzydko do mojego kolegi: „I chuj ci na grób zamiast krzyża”. To naprawdę nieładne. W ogóle co to dokładnie znaczy?
Kończę już (list oczywiście). Nie opuszczaj mnie i bądź dla mnie cały czas taka dobra.
Ja trzymam Cię mocno (niemalże kurczowo),
Luta.
Miejsce zasłyszenia: praca
Czas zasłyszenia: ponad rok, może nawet dwa lata temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz