sobota, 25 lipca 2009

Życie jak w Madrycie

Wstajesz rano, jesz śniadanie, zbierasz się leniwie do pracy… Przychodzisz do biura na ok. 9, może 9:30… No i czas na śniadanie nr 2. I koniecznie pogaduchy ze współpracownikami. Chwilkę popracujesz, no ale już o 14 czas na siestę. Ale taką bez drzemki, taką z dużą ilością jedzenia, znajomych, odrobiną piwa i sangrii… A potem powrót do biura. Ale już z luzem, bo przecież niedługo będzie koniec pracy…


Szybki powrót do domu, zmiana ciuchów i… Fruuuu! Na miasto. Do knajpy. No bo przecież trzeba mieć życie towarzyskie, a nie wciąż tylko praca i praca…


No i nie zapomnij o pysznym jedzeniu. Tłustym potwornie, ale też lekkim; co kto woli. Mnóstwo świeżych owoców, ogrom sałatek, pełno mięsa i owoców morza... I piękne budynki, klimatyczne ulice, zadbane parki (wszystko zauważane pewnie jedynie przez nie-tambylców)...


I tak w kółko, i tak wciąż… Luz blues, wieczne lenistwo… Ech… życie jak w Madrycie.


Miejsce zasłyszenia: Madryt

Czas zasłyszenia: pierwsza połowa marca tego roku

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

co za nudy

Anonimowy pisze...

nie wierzę , że to Cie rajcuje !?!
;) pozdrawiam