Dlaczego język polski jest tak ubogi w zakresie tak wdzięcznego tematu, jakim jest seks…? Albo mamy terminologię medyczną, albo wulgarną. A gdzie subtelne słowa? Erotyzm? Tajemniczość…? Poza „kochaniem się” nie znajduję nic innego (a i ono nie odzwierciedla każdej sytuacji).
No i potem trzeba tłumaczyć dziecku, że jest to brzydkie słowo oznaczające coś przyjemnego. Albo zastanawiać się, jak powiedzieć facetowi, żeby popieścił „tam”… W drugą stronę jest podobnie: penis, prącie, fiut??!! Masakra!
Ludzie! Dajcie mi jakieś normalne określenia! A może to jest celowy zabieg, żeby nie gadać, tylko robić? ;)
Miejsce zasłyszenia: duży pokój, moje mieszkanie
Czas zasłyszenia: jakieś półtora miesiąca temu